(Wiadomości CBS) CHICAGO – Przestępczość z użyciem przemocy w Ameryce spada od sześciu lat z rzędu, a zabójstwa w zeszłym roku spadły o prawie 6 procent. Ale w Chicago w tym roku doszło do 275 zabójstw, w większości związanych z gangami. Tylko w miniony weekend w trzecim co do wielkości mieście w kraju doszło do 17 strzelanin.
Burmistrz Rahm Emanuel ogłosił w poniedziałek nowy atak na gangi, w tym plan zabicia deskami lub zburzenia opuszczonych budynków, których używają do prowadzenia swojej działalności. Ale przemoc nadal zbiera żniwo, jak dowiedziała się CBS News z linii frontu w dużym szpitalu.
W Cook County Trauma Center w szpitalu Strogera w Chicago, jedna karetka po drugiej dostarcza ofiary przemocy gangów, która po prostu nie ma końca.
Jednostka leczy około 1500 postrzałów i pchnięć rocznie.
„Słyszałem cztery lub pięć (strzałów)”, mówi jeden pacjent pielęgniarce.
W ciągu pierwszych sześciu miesięcy tego roku w Chicago było o 22 procent więcej morderstw niż w Nowym Jorku — mieście z 5,5 milionami mieszkańców więcej.
Medycy opiekują się mężczyzną na noszach: „Jedna rana kłuta o długości około jednego cala. … Stracił około 20 CC krwi”.
W samym środku chaosu znajduje się dr Fred Starr, który kierował oddziałem w weekend, który odwiedziliśmy.
„Prawdopodobnie w tym roku widziałem więcej ludzi, którzy zostali złapani w krzyżowy ogień lub wiecie, złapali zabłąkaną kulę i to z pewnością jest niepokojące” – powiedział Starr. Powiedział, że jest zły z powodu przemocy, dodając: „Kiedy widzę dzieci – mam dwoje własnych dzieci i z pewnością sprawia to, że jest to dla mnie bardzo osobiste”.
Wśród ofiar jest 7-letnia Heaven Sutton, zastrzelona, sprzedająca cukierki przed swoim domem; i 10-letnia Kitanna Peterson, zastrzelona, gdy bawiła się w sprayu z hydrantu. Była leczona w centrum urazowym w zeszłym tygodniu.
„Po prostu znaleźli się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie” – powiedział Starr. „Są ubocznym uszkodzeniem niektórych aktów przemocy, które mają miejsce na ulicach”.
Starr odrzuca myśl o przytłoczeniu.
„Tutaj robi się bardzo tłoczno, ale przyzwyczailiśmy się do tego” – powiedział.
Spotkaliśmy sanitariusza Wesleya Metcalfa chwilę po tym, jak przywiózł mężczyznę z raną głowy.
„W całym mieście jest tłoczno. Wszyscy gdzieś coś robią – powiedział. „Mieliśmy telefon w zeszłym miesiącu, młody człowiek szedł na bal maturalny. Czwarta po południu, pięć osób postrzelonych. Podnieśliśmy go. Wciąż miał na sobie smoking, postrzelony w klatkę piersiową. Przywieź go tutaj. Był [martwy w chwili przybycia]”.
– Siedemnaście lat – powiedział Metcalf. „Idzie na jego bal”.
Wśród weteranów gangu leczonych w Strogerze panuje nonszalancja, która zapiera dech w piersiach.