Informacja prasowa

Na pierwszej linii miejskiej przemocy

17 czerwca 2012

Kiedy w niedzielę rano ratownicy medyczni przywieźli Daniela Dilce'a na zatłoczony oddział urazowy szpitala Strogera, lekarze niewiele mogli już zrobić, aby uratować jego życie.

Krew wyciekała z ran 35-latka i promieniowała na białe prześcieradła pod nim, podczas gdy monitor pracy serca pokazywał nieprzerwaną, płaską linię. Resuscytacja krążeniowo-oddechowa nie zadziałała podczas przejazdu karetki z dzielnicy North Austin, gdzie został postrzelony, gdy siedział w pojeździe przed swoim domem. Nie miał tętna od 20 minut.

„Więc nadszedł już czas zgonu” – powiedział chirurg urazowy dr Andrew Dennis o 2:13 rano do ratowników medycznych zgromadzonych wokół ciała. Nastąpiły chwile ciszy, gdy Dennis badał rany na plecach, ramieniu i twarzy Dilce.

„Są pacjenci, których możesz uratować, i są pacjenci, których nie możesz. Musisz pracować w granicach, które daje ci Bóg” – powiedział Dennis, którego oczy były otoczone cieniami podczas nocnej zmiany w jednym z najbardziej ruchliwych ośrodków traumatologicznych w kraju.

Dilce była jedną z pięciu osób śmiertelnie postrzelonych w Chicago podczas gorącego, gwałtownego weekendu. Trzydzieści cztery inne osoby zostały postrzelone. Liczby te są na szczycie krwawego 2012 roku do tej pory. Na początku zeszłego tygodnia liczba zabójstw wzrosła o około 35 procent w porównaniu z tym samym okresem w 2011 roku; liczba strzelanin wzrosła o 11 procent.

To był stresujący weekend dla policji w Chicago. Po raz pierwszy w tym roku departament zaoferował funkcjonariuszom nadgodziny, aby stłumić przemoc w dzielnicach opanowanych przez gangi na południu i zachodzie, zapobiec atakom tłumu, takim jak te wzdłuż korytarza Michigan Avenue w zeszły weekend, i zapewnić ochronę podczas wizyty prezydenta Baracka Obamy.

Kiedy doszło do nieuniknionej strzelaniny, Dennis i jego zespół ze Strogera ruszyli na ratunek rannym, udzielając pomocy siedmiu ofiarom strzelanin od sobotniego wieczoru do niedzielnego popołudnia.

Niektóre weekendowe noce przynoszą nawet 15 ofiar postrzałów na oddział urazowy szpitala powiatowego, powiedział Dennis. Chociaż widocznie męczył się z upływem godzin, Dennis, chirurg naczelny tej nocy, wkładał energię w swoją pracę, wykonując nacięcia, znajdując zakopane kule, zszywając rany i szkoląc mniej doświadczonych lekarzy. Żartował na temat zmęczenia, ale również wygłaszał krytyczne uwagi do lekarzy, gdy nadzorował.

O 1:10 rano 12 z 14 stanowisk przeznaczonych dla pacjentów z urazami było zajętych. Ranni byli podłączeni do maszyn, które podawały płyny i monitorowały pracę serca. Było tak tłoczno, że Dennis zadzwonił po pomoc do innego chirurga urazowego, co zrobił tylko kilka razy w ciągu ostatnich kilku lat.

Pacjenci trafiali na oddział z różnych powodów, od prozaicznych po niezwykłe — pijany dziadek został potrącony przez pojazd, gdy niósł wnuczkę. Oboje potrzebowali leczenia.

Ale rany postrzałowe są stałe w gorące weekendy, powiedział Dennis. Lekarze i pielęgniarki, powiedział, nie oceniają swoich pacjentów na podstawie ich stylu życia.

„Nie obchodzi mnie… co zrobiłeś. Zajmiemy się tobą” – powiedział. „A ty zapłacisz temu człowiekowi później za wszystkie czyny, które zrobiłeś”.

Oddział traumatologiczny widzi skutki przemocy z użyciem broni palnej, która gwałtownie wzrosła ku rozczarowaniu burmistrza Rahma Emanuela i superintendenta policji Garry'ego McCarthy'ego, który argumentował w zeszłym tygodniu, że miasto ma „problem z percepcją”. McCarthy zauważył, że chociaż liczba zabójstw i strzelanin wzrosła w ciągu roku, w ostatnich tygodniach liczby te uległy poprawie. Ponadto ogólna przestępczość spadła.

Aby powstrzymać strzelaniny, miasto zaoferowało nadgodziny funkcjonariuszom, którzy byli gotowi zamienić dzień wolny na pracę w weekend. Według rzeczniczki Melissy Stratton, ponad 100 funkcjonariuszy skorzystało z oferty w weekend. Dodatkowa policja została wysłana „na podstawie analizy, gdzie potrzebna jest dodatkowa pomoc w dzielnicach w całym mieście, a także na plażach i Michigan Avenue” – powiedziała.

Funkcjonariusze policji byli w centrum miasta w sobotnią noc w dużych ilościach. Nie było żadnych doniesień o niesprowokowanych atakach tłumu, takich jak te z zeszłego weekendu.

W niedzielę nie udało się uzyskać komentarza McCarthy'ego.

W niedzielę miasto nie wydawało się zmierzać w kierunku tak krwawego weekendu jak poprzedni, kiedy to 53 osoby zostały postrzelone, z czego dziewięć śmiertelnie. Mimo to liczba ofiar od piątkowego popołudnia do niedzielnego wieczoru wyniosła 34 rannych i pięciu zabitych.

„Im jest cieplej, tym częściej jesteśmy świadkami aktów przemocy, a prawdopodobnie jest to spowodowane tym, że ludzie przebywają na zewnątrz” – powiedział Dennis.

Około 2 w nocy w niedzielę Dilce siedział w pojeździe przed swoim domem w bloku 1300 North Lorel Avenue, gdzie mieszkał przez większość swojego życia, powiedzieli sąsiedzi i rodzina. Postrzelony kilka razy, został przewieziony do Strogera jako pacjent z „potrójnym zerem”, prawdopodobnie martwy po przybyciu.

Po stwierdzeniu zgonu Dilce'a Dennis wskazał na ranę w okolicy jego lewej pachy i zasugerował, że śmiertelna kula rozerwała aortę lub inną dużą tętnicę.

– Chicago Tribune

Tagi
Na pierwszej linii miejskiej przemocy
pl_PLPolski